He he, ale fajnie ze cos sie ruzylo, wiec i ja cos od sibie dorzuce, niecala godizen temu wrocilem z podboju poludniowej czesci europy jaka sa Węgry. Bylo spoko, szczegolnie ze wyszalalem sie w koncu za kolkiem

Pomijam fakt tysiaca usterek i awarii, do jakich nalezy zaliczyc niemoznosc wylaczenia dlugich swiatel bo przelacznik nie dziala (na wegrzech jest obowiazek jezdzenia na swiatlach), odpadajaca tablice rejestracyjna, wlaczanie tylnych swiatel przez kopniecie w obudowe lampy lub odpadajacy lewy kierunek i nie otwierajacy sie bagaznik - w domu nei zauwazalem tych problemow...

reszta naszczescie dzialal bez zarzutu i jak widac zyje, a za mna ponad 1600 km. Pech niestey sprawil, ze z plazowania nad balatonem i ogladania pieknych rozneglizowanych cial wegierek były nici ( buuuu

) bo pogoda nie dopisala i musialem sie zadowolic krotkim postojem w basenie portowym... ale łodeczki naprawde niczego sobie

Za rok zamiast mazur jade zeglowac nad balaton (moze i na jakas plaze wtedy wpadne hehe) A co poza tym... duzo pysznego jedzonka wegierskiego, jeszcze wiecej wina i jeszzcze wiecej .... bolu w posladkach bo szalony kuklus przez pol dnia jezdzil bez siodla na koniach - juz wiem skad sie wziela nazwa na oklep... a ideologia tego slowa znaczy ni mniej ni wiecej jak odklep, no wiec czuje sie lekko odklepany, ale nic, przynajmniej mam teraz wymowke aby nie isc jutro do pracy hehe. Pozdrawiam wszystkich "stronkowiczow"!!! ps. Bali - kkici kici??
